Spalenizna zjadalna i niezjadalna, na przykładzie mocno odmienionych bananowych tworów
Waszym uznaniem na blogu cieszą się placuszki, powstało już kilka wersji. Pracując na kolejną modyfikacją przepisu, mówiąc wprost, przypalając mój eksperyment kulinarny, wpadłam na pomysł dyskusji o spalonym, przypalonym czy zrumienionym placuchu. Kiedy jeść i czy w ogóle jeść? Macie na ten temat zdanie?
Na pewno słyszeliście o tym,że przypalone jest niezdrowe, ale dlaczego?
Zacznę od spalonego (przypalonego) produktu smażonego na tłuszczu. Przypalenie go powoduje powstanie akroleiny. Związku chemicznego z grupy aldehydów, który powoduje podrażnienia błon śluzowych, oczu, górnych dróg oddechowych. Tą substancję używano niegdyś jako gaz bojowy! (1).
Akroleina powstaje przy zbyt długim podgrzewaniu masła,margaryny lub oleju.
Czy akroleina jest niebezpieczna?
I tak, i nie. Otóż, istnieją badania wskazujące na rakotwórczość tej substancji (1), jednak karta charakterystyki substancji chemicznej - MSDS ang. Material Safety Data Sheet (2) nie potwierdza takiego działania.
A co zrobić jeśli potrawa się zrumieni?
Nie widzę przeszkód by ją skonsumować, choć warto zadać sobie pytanie czy nasza potrawa nadal będzie smaczna? Jeśli nie, to chyba nic jej nie pomoże.
Komentarz do zdjęć placuszków:
Potrawa była kolejną, choć nie do końca udaną modyfikacją poprzednich przepisów na bananowe placuszki, ale została przeze mnie zjedzona. W przepisie nie użyłam ani grama tłuszczu, a zapach spalenizny dotyczył tylko pierwszych usmażonych placków. Także te kolejne, złożyłam na pół i zjadłam w pracy. Zaś pierwsze wykorzystałam do fotografii :P
A Wy co robicie z takimi eksperymentami, kiedy jeszcze nie przeżera ich zapach spalenizny?
bardzo ciekawy post! ja osobiście staram się unikać takich dań :)
OdpowiedzUsuńNie przypalam ;-)
OdpowiedzUsuńSmażę generalnie bez tłuszczu, np. omlety i jak się troszkę przyrumienią, to zjadam ze smakiem :-)
No to pozazdrościć tej kuchni bez tłuszczu! :D
Usuńja lubię potrawy mocno wysmażone/podsmażone, więc często zdarza mi się przedobrzyć i spalić :D
OdpowiedzUsuńZdarzają się przypalenia. Jeśli to tylko brąz to jeszcze zjadam, ale kiedy pojawia się czerń, coś na kształt węgla, to już się boję tego jeść, bo też słyszałam o rakotwórczym działaniu takich potraw.
OdpowiedzUsuńAkroleina niegdyś widniała jako substancja rakotwórcza, i w badaniach (które nadal podtrzymują tezę) oraz w MSDS.
UsuńNie wiedzieć czemu na karcie charakterystyki substancji chemicznej "coś" się zmieniło, bo zwyczajnie tej informacji od jakiegoś czasu tam nie ma?!
Ratuje Nas jak zawsze zdrowy rozsądek. :D
Lubię dobrze przysmażone potrawy i czasem za bardzo się przyrumienią, ale też mi niestety smakują :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńDopiero rozpoczynam swoją przygodę z blogowaniem, ale może któregoś razu znajdziesz u mnie coś ciekawego :) np. zapraszam na bananowe placuszki!
www.paczekwkuchni.blogspot.com
Pozdrawiam!:)
Również nie przypalam, bo pomijając zdrowie - zupełnie mi nie smakują ;)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj wlasnie zeskrobalam wierzchnia warstwe z kotletow ;) Troche obawiam sie jesc taki wegielek ;)
OdpowiedzUsuńW kwestii spalenizny, zawsze kierowałam się instynktownie wrażeniami smakowymi - jeżeli było smaczne, znaczy że można śmiało jeść;)
OdpowiedzUsuńTo takie życiowe. :)
UsuńSama nie zjem taniego dania, ale u nas w domu nic się nie marnuje i mąż z smakiem zjada takie przypalone jedzenie 😎
OdpowiedzUsuń